Marcin Masecki zinterpretuje muzycznie fotografie Zofii Rydet
Na "Zapis socjologiczny" składa się blisko 20 tysięcy zdjęć, wykonanych w latach 1978–1997, w ponad stu miejscowościach, głównie na Podhalu, Górnym Śląsku i Suwalszczyźnie. Zofia Rydet rozpoczęła prace nad cyklem, mając 67 lat, będąc już artystką o ustalonej renomie i pokaźnym dorobku wystawienniczym. Jej twórczość zajmowała osobną pozycję w środowisku polskich fotografów, zdominowanym wówczas przez mężczyzn i tendencje konceptualne.
"Zapis" - pisała Rydet w tekście "O swojej twórczości" - "ma pokazać wiernie człowieka w codziennym jego otoczeniu, wśród jakby tej otoczki, krórą sam sobie stwarza i która z jednej strony staje się dekoracją jego bezpośredniego otoczenia - wnętrza, ale która także pokazuje jego psyche". Muzyczną interpretację dzieła fotografki zaprezentuje pianista Marcin Masecki podczas koncertu, połączonego z projekcją prac Rydet w warszawskim Placu Zabaw nad Wisłą.
PAP: Na czym polegać będzie pana zadanie - czy na zinterpretowaniu fotografii Zofii Rydet czy na dodaniu do nich muzycznej oprawy?
Marcin Masecki: Myślę że na obu tych procesach. Będę dialogował z 30-minowym pokazem slajdów, trochę tak, jak taper w niemym kinie. Czyli będę wspólnie z obrazem tworzył historie, budując i rozładowując napięcia i kreśląc rozmaite pejzaże emocjonalne. Czasem będę opisywał zdjęcie, czasem obraz będzie opisem mojej gry. Role będą się odwracać. Slajdy będą też miały różny rytm, czasem szybko będą się przewijać, a czasem zatrzymamy się dłużej na jednym ujęciu. Powstanie z tego na pewno jakaś historia, ze swoją dramaturgią.
PAP: Na czym skupia się pan w trakcie tej pracy - czy wyszukuje pan jakiś szczegół ze zdjęcia, ogrywa go? Proszę wybaczyć prostotę pytania, ale jak się to robi, że "fotografie zabrzmią"? Frank Zappa mówił, że pisać o muzyce to jak tańczyć o architekturze. A można grać fotografie?
M.M.: Słynny cytat z Zappy na swój głęboki sens, ale też sztuki ze sobą mogą rozmawiać - jeżeli tancerz jest dobry to chętnie zobaczyłbym taniec o architekturze. Związek obrazu z dźwiękiem jest prostszy. W końcu każdy film ma ścieżkę dźwiękową. Tak też będę traktował zdjęcia Rydet. Jak historie do udźwiękowienia. Czasem będę się skupiał na detalach, czasem na ogólnym nastroju, czasem będę kleił grupy zdjęć w szerszy łuk dramaturgiczny, a czasem będę pozwalać, by były tłem do mojej muzyki.
PAP: Czy muzyka jazzowa, improwizowana ma coś wspólnego, pokrewnego z fotografią?
M.M.: Wszystkie sztuki opowiadają o emocjach, każda trochę inaczej, ale są punkty styczne. I w najlepszych wariantach przechodzą same siebie. W dobrej fotografii możemy poczuć czas, a w muzyce przestrzeń i światło.
PAP: Czy znał pan wcześniej prace Zofii Rydet? Czy w "Zapisie socjologicznym" jest coś, co sprawia, że nadaje się do muzycznej interpretacji?
M.M.: Nie znałem. Stałość intencji, determinacja i rygor kompozycyjny dają ramy, w których łatwiej tworzyć myśl muzyczną. Ale tak naprawdę autorem tego akurat wydarzenia jest też montażysta Michał Dyjuk, który dokonał wyboru zdjęć i ułożył je w taką a nie inną całość.
PAP: Dorastał pan w Kolumbii, później w Stanach Zjednoczonych, czy miał pan okazję oglądać w Polsce domy, wnętrza takie jak te, przedstawione na zdjęciach Rydet?
M.M.: Wróciliśmy do Polski w 1991 r. Moja mama pochodzi ze wsi Trębaczew, gdzie często jeździliśmy. Pamiętam te wnętrza. Pamiętam ich zapach.
Przed koncertem odbędzie się spotkanie, poświęcone twórczości Rydet i jej znaczeniu dla polskiej kultury. Udział w rozmowie, którą poprowadzi dziennikarka Agnieszka Obszańska wezmą założycielki Fundacji im. Zofii Rydet Zofia Augustyńska-Martyniak i Maria Sokół-Augustyńska oraz wicedyrektorka Centrum Archiwistyki Społecznej Joanna Łuba. (PAP)
Piotr Jagielski
pj/ wj/